Jak wyglądają w naszym klubie sprawy marketingowe? Wiadomo, najlepiej nie jest. To znaczy jest dużo lepiej, niż jeszcze kilka lat temu, ale jeśli mamy porównać go z działaniami marketingowymi w innych klubach, chociażby naszego lokalnego rywala, to na tym polu mamy jeszcze dużo pracy przed sobą.
Niejednokrotnie odbierając swoją latorośl z jednej z ursynowskich szkół podstawowych natrafiałem na różne akcje promocyjne klubu z nad kanałku Czerniakowskiego. A to plakat zachęcający do zwiedzania stadionu, a to nabór do szkółki piłkarskiej i drużyny „Młodych Wilków”, afiszy zachęcających na przyjście na mecz też nie zabrakło, że o maluchach wymachujących kluczykami do szafki umocowanymi na smyczach w wiadomych kolorach i herbem nie będę wspominał. Wiem tylko, że dostali je w prezencie.
Na efekty tych zabiegów marketingowych nie trzeba było długo czekać. Pod koniec ubiegłego roku w tejże szkole zawisła ogromna tablica z pracą jednej z klas (chyba III a) pod tytułem „Symbole Warszawy”. I tak obok Syrenki był Zygmunt stojący na kolumnie, Zamek Królewski,Chopin z Łazienek, ZOO, stadion Narodowy i … herb CWKS-u.
Nie wiem jak to przełożyło się to na liczbę odwiedzin stadionu przy Łazienkowskiej dwu czy trzecioklasisty, bo ci bez opieki rodzica czy opiekuna na niego się nie wybiorą, a oni raczej mają już określone preferencje klubowe. Natomiast grono młodych osób może w ten sposób zachęcić swojego rodzica do pójścia na mecz po raz pierwszy i jeśli ten połknie bakcyla, to klub zyska regularnego bywalca, a może i z czasem wiernego kibica. Czyli można powiedzieć – zysk duży, bo miłość do barw może potem być przekazywana z pokolenia na pokolenie.
O akcjach Polonii w tej szkole nie było ani słychać, ani ich widać…do czasu, a dokładnie do wczoraj. Na tradycyjne pytanie, co ciekawego wydarzyło się w szkole, wczoraj z ust mojej córki padła odpowiedź, ze był duży czarny kot i zapraszał ich na mecz Polonii, po czym jakby na potwierdzenie tych słów córka wyciąga z tornistra ulotkę, którą otrzymała od „dużego czarnego kota” (potem wyjaśniłem jej, że był to jaguar) i że jeszcze dostali naklejki, ale „Pani w klasie powiedziała, że są one okropne i mnie też się nie podobają”… i faktycznie z tornistra latorośl wyciąga dwie vlepki, których tematyka bardzo zbliżona jest do tych o charakterze chuligańskim („Jesteśmy tu i mamy się dobrze” i twarz osobnika niczym z horrorów). O ile sam pomysł bardzo fajny, o tyle wykonanie nie najlepsze. Ja rozumiem, że dzieci zachęcić jest łatwiej rozdając gadżety, ale warto zwrócić uwagę na to, co się rozdaje. Gdyby „duży czarny kot” rozdawał gadżety nawet ze swoim wizerunkiem, to jestem przekonany, że efekt mógłby być dużo lepszy.
Żeby nie było, że jestem malkontentem, wręcz przeciwnie wczorajsze wiadomości ze szkoły bardzo mnie ucieszyły i liczę, że nie będzie to jednorazowa akcja, a plakaty np: ze zdjęciem pełnego sektora rodzinnego zachęcające do odwiedzania stadionu przy Konwiktorskiej na stałe zagoszczą na tablicy ogłoszeń. Jeśli takie są zamysły, to warto też zwrócić uwagę nawet na te najdrobniejsze detale.
P.S. „Dużego czarnego kota” córka będzie miała okazję niedługo zobaczyć ponownie, tym razem już na stadionie.
Post O tym jak „duży czarny kot” na mecz zapraszał pojawił się poraz pierwszy w Polonia Warszawa online | Duma Stolicy | Czarne Koszule | KSP.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.