Ot, nasza liga. Faworytów nie ma. Jak już pisaliśmy, Legia "ślizgnęła się" w spotkaniu z Podbeskidziem i tylko czekała, by sprawdzić, czy ktoś ruszy za nią w pościg. Do dzisiaj nikt się nie kwapił: Polonia przegrała, Śląsk zremisował. Aż wreszcie na boisko wyszli zawodnicy Lecha i bardzo nieśmiało zapytali: – No to może my? Pościg to jednak nie był, raczej dreptanie w miejscu i wołanie: – Ej no, zaczekajcie na nas! Aż w końcu podszedł sędzia Raczkowski, dał kopa na rozpęd i zasygnalizował: – No dalej, chłopaki, jak nie teraz, to nigdy! Ruszajcie!